top of page

I połowa 2014

 

Ależ ten czas leci! 
Minęło kolejne 6 miesięcy.
    Maciek zaliczył niestety pobyt w szpitalu. Rzut nie był mocny i spadek formy przypisaliśmy podczas pogaduszek przesileniu zimowo-wiosennemu, jednak prowadząca leczenie Pani Doktor wychwyciła go natychmiast podczas planowej wizyty kontrolnej.
W moim przypadku szczęśliwie od 3 lat SM siedzi cicho, przypominając o sobie od czasu do czasu gorszymi dniami.
Rehabilitację nadal mamy oboje 3x w tygodniu.
Efekty?
SĄ! :)
Zarówno, ja jak i Maciek zauważyliśmy, że chociaż nadal mamy wiele dokuczliwych objawów np. zaburzenia równowagi to dzięki ćwiczeniom zwiększyła się wydolność organizmu. 
Mniej męczy wycieczka do przychodni czy na niedzielny obiad do rodziny.
Aha i chciałabym się pochwalić!
Po roku ciężkiej pracy zauważyłam, że ćwiczenia, których w 2013 r. nie mogłam wykonać w ogóle lub wykonywała z dużą pomocą mojej fizjoterapeutki Ani teraz przychodzą na luzie. Zaprzyjaźniłam się z fasolą, będącą onegdaj moim wrogiem najgorszym.
I nawet ćwiczenia w pozycji stojącej polubiłem!
Ania mówi: no to co 30 powtórzeń.
Ja odpowiadam: ok :)
I robię !!!

Niestety osiągnięcie tego stanu to nie był lekki, przyjemny spacerek. 

To była charówa!

Wiele razy wrzeszczałam na całe gardło, że to nie ma sensu, że g....o daje.

Teraz wiem, co muszą czuć sportowcy, którzy tyrają wiele godzin, żeby urwać kolejne sekundy, metry, kilogramy.

Żeby tak tylko jeszcze troszkę mniej się męczyć...

W każdym razie, gdy są efekty jest i motywacja.

Od kiedy zrobiło się ciepło pomykam z chodzikiem po balkonie. 

Jest dość długi, bo ma ok. 12 metrów. 

Zaczynałam w maju od 6 długości. 

Wczoraj z krótkimi odpoczynkami zrobiłam 56 :)

Kolejny cel to 100. 

Trzymajcie kciuki.

Ps. We wrześniu Dziurawe Głowy jadą na turnus rehabilitacyjny PFRON!

Napiszemy oczywiście o tym jak było wrzucimy kilka fotek.  

bottom of page